
Marynia
Jeszcze 3400 zł dla Maryni i 1700 zł transport i 500 zł kalosze..
Gospodarz twierdzi, że gdyby nie ta cała sytuacja z deszczami i powodzią, z pewnością zatrzymałby Marynię. Ponieważ jednak groziło mu zalanie, zadzwonił po handlarza i poinformował rodzinę, że sami chyba rozumieją, że tak trzeba. Marynia służyła w tym gospodarstwie dokładnie 24 lata. Handlarz mówi, że gospodarz już wielokrotnie dzwonił i pytał, czy w razie czego konia zabierze. Dopóki żyje, bo martwy nie będzie miał wartości. A lata konia lecą i meta coraz bliżej. Ale rodzina nie wyrażała zgody. Żona mówiła, że przecież Marynia wypracowała dla siebie za trzy emerytury, a dzieci na jej grzbiecie się wychowały. Ale gdy teraz przyszła powódź, to podejrzewam, że stała się świetnym pretekstem dla gospodarza. Zwyczajnie rodzina nie miała już nic do powiedzenia.
15 1020 5226 0000 6002 0220 0350
Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8, 52-314 Wrocław
o treści MARYNIA
pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT)
pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT)
pod numer 91979 (koszt 23.37 zł z VAT)
pod numer 92579 (koszt 30,75 zł z VAT)
Gospodarz twierdzi, że gdyby nie ta cała sytuacja z deszczami i powodzią, z pewnością zatrzymałby Marynię. Ponieważ jednak groziło mu zalanie, zadzwonił po handlarza i poinformował rodzinę, że sami chyba rozumieją, że tak trzeba. Marynia służyła w tym gospodarstwie dokładnie 24 lata. Handlarz mówi, że gospodarz już wielokrotnie dzwonił i pytał, czy w razie czego konia zabierze. Dopóki żyje, bo martwy nie będzie miał wartości. A lata konia lecą i meta coraz bliżej. Ale rodzina nie wyrażała zgody. Żona mówiła, że przecież Marynia wypracowała dla siebie za trzy emerytury, a dzieci na jej grzbiecie się wychowały. Ale gdy teraz przyszła powódź, to podejrzewam, że stała się świetnym pretekstem dla gospodarza. Zwyczajnie rodzina nie miała już nic do powiedzenia.
I tak dzisiaj przedstawiam Wam babcię Marynię. Stoi u obcego jej handlarza, na obcym jej stanowisku i czeka na transport. Nie wiem ile ma lat, ale na pewno więcej niż 24.
Marynia nie wie, jak kiepsko trafiła. Nie wie, co dzieje się w Polsce i nie wie, czemu rodzina gospodarza się jej pozbyła. A raczej, czemu zrobił to gospodarz. Bardzo często mamy takie sytuacje, że dochodzi prawie do rozwodu między ludźmi, kiedy chodzi o zwierzę. Albo biją się o psa, kłócą o kota. Albo jedno chce dać zwierzęciu emeryturę, a drugie uważa, że to strata pieniędzy. No właśnie. Bo tak naprawdę to większość sprowadza się do pieniędzy. A idąc dalej, sprowadza się do tego, że te pieniądze trzeba zarobić, a to jest życie, czas, poczucie bezpieczeństwa.
Posiadanie albo nieposiadanie wyższego statusu społecznego, albo kultywowanie jakichś rodzinnych tradycji. Może się wydawać, że sprzedaż konia na ubój to od tak decyzja w 5 minut, ale za tym stoją bardzo złożone rzeczy. Oczywiście nie zawsze. Bo większość koni, które znajdujemy u handlarzy, to nie są konie wyhodowane przez nich, o czym wielokrotnie Wam pisaliśmy. To są konie, które pochodzą od ludzi prywatnych, albo z dużych hodowli, albo ze świata sportu. I oczywiście cięgi zbiera handlarz, bo to do niego na końcu jedziemy i on jest tym złym, który tego konia szarpie, podnosi na niego głos i bat, a ostatecznie po prostu przy nim stoi. Ale tak naprawdę to nie on tego konia zawiódł, tylko ludzie, dla których ten konie ileś lat służył. Wolałabym, żebyś nie pytał mnie dzisiaj, czy tu gdzie jestem, obok Maryni, stoją też inne konie. Bo stoją. To są te sytuacje, gdzie jedziesz, widzisz grono skazanych zwierząt, a Ty masz tak naprawdę możliwość pomóc tylko jednemu. I to są wybory, na jakie nie można się uodpornić. I emocje, jakich nie można nie przeżywać za każdym razem. Do tego telefon cały czas dzwoni i wspaniałe wieści przeplatają się z tymi gorszymi. Nie chcę znowu wracać do tematu kaloszy. Choć mam wrażenie, że niektórzy oszaleli i kaloszy albo nie ma, albo ceny tak poszły w górę, że wariactwem byłoby je teraz kupować. To trochę jak cena maseczek w covidzie albo paliwa, gdy przyszła wieść o wojnie na Ukrainie. Kalosze stały się towarem bezcennym i tam, gdzie jedni tracą wszystko, inni zaczynają swoje wielkie biznesy. Mam takie wrażenie, że tak jak wojna jest biznesem, tak gdzieś ta powódź się nim stała.
Jak napisałam w tytule 500 zł za kalosze, to nie żartowałam. Zadzwonił do nas jakiś mężczyzna i zapytał, czy potrzebujemy kaloszy dla powodzien. Myślałam, że chce je przekazać i bardzo się ucieszyliśmy, bo zwyczajnie kalosze w tych normalnych cenowo sklepach się skończyły. Nie dziwne, jak zwykle nikt nie był przygotowany na wielką wodę. Ale zadziwię Cię. Choć może nie. Ten mężczyzna, ten miły głos w telefonie wcale nie chciał oddać nam kaloszy. Chciał nam je sprzedać. Pewnie pamiętasz zawód cinkciarza. On kupił wcześniej te kalosze, jak twierdzi, hurtowo. A teraz sprzedaje je po zabójczej kwocie 500 zł. Zanim mówiłam, że ktoś naprawdę jest w stanie na tej sytuacji zarabiać. Ale gdy potem wczytałam się trochę w gazety, których zazwyczaj nie czytuję, to dowiedziałam się, jak popularne się to stało. Tam, gdzie jedni robią wszystko, żeby zebrać się razem do kupy i pomóc, tam inni zbierają żniwa. No a ja w tym wszystkim wciskam się z tą Marynią w tę sobotę, bo zebrać musimy zaliczki aż 1600 zł, czyli przyliczając na kalosze 3 pary i 100 zł. Powiedzmy, że koło 100 zł pewnie będą za moment kosztować rękawiczki. Nie śmiej się, że tak przeliczam. Ale często ludzie do nas dzwonią i mówią, że tu nie pora na zbieranie na siano, to nie pora na ratowanie zwierząt, kiedy w powodzi giną ludzie, a inni ludzie tracą swoje domy. Ktoś nawet zadzwonił i powiedział, że przecież mamy 1500 koni i gdybyśmy je wszystkie wywieźli na ubój, to byłaby solidna porcja pieniędzy dla powodzian. I że on rozumie, że na co dzień bawimy się w ratowanie zwierząt, ale dodał, że teraz sytuacja jest poważna i może pora dorosnąć i podjąć mądre decyzje. No cóż, tego nie komentujemy, bo trudno tu o komentarz. Nie rozmawiamy, nie dyskutujemy, nie kłócimy się. Odkładamy słuchawkę i chyba za kolejnym takim telefonem nie jesteśmy już nawet zszokowani. Przez moment zastanawiałam się, czy pokazywać Ci Marynię dzisiaj, bo już tyle masz na głowie od tylu dni i pewnie Twój umysł kilkakrotnie przekroczył swoją pojemność informacjami, jakie do Ciebie docierają. Ale tak naprawdę nie wiem jakie wybory są dobre i każdego dnia dzieje się coś alternatywnego dla zwierzęcia, któremu pomagamy. A mimo to od 18 lat nieustannie wyciągacie je z nami z opresji. Nie mówię tylko o ponad 3000 koni, które razem uratowaliśmy, ale także o tysiącach psów, tysiącach kotów i kilku tysiącach zwierząt gospodarskich i dzikich. Tak naprawdę gdybym w każdy ten dzień spojrzała gdzieś w media to zawsze coś się działo. Coś przy czym mogłabym stwierdzić, że dzisiaj nie warto zawracać Wam głowy. Tobie. Ale w tych ostatnich kilka dni okazało się, że Was to nadal interesuje. Niektórzy wręcz dzwonili oburzeni i pytali dlaczego tak mało prosimy o pomoc dla zwierząt, a prosimy o kalosze. Ktoś chciał ulotki, ktoś chciał przyjechać pomagać, ktoś organizuje zbiórkę w szkole, ktoś organizuje zbiórkę u siebie w pracy. Ktoś chciałby pomóc, ale nie widzi konia na apelu, a kilka par kaloszy i skarby już przekazał i teraz pora na zwierzęta. Nie każdy uważa, że to moment żeby teraz zwierząt się pozbyć i przekazać pieniądze na powodzian. My nie mamy komentarzy, specjalnie staramy się tego nie rozkładać na części pierwsze. Jak już Ci pisałam, zakładam, że jeśli pomagać, to pomagać wszędzie tam, gdzie czujemy, że trzeba. I to tak naprawdę bez znaczenia, czy na końcu kończy człowiek, bo to wszystko jest powiązane. Tak naprawdę bez dobrych ludzi, którzy będą z nami tutaj, my nie będziemy w stanie pomagać tym zwierzętom. I kiedy ktoś pyta, jak możemy w ogóle z ludźmi się kontaktować i że to dzisiaj najgorszy gatunek na ziemi, to my zadajemy proste pytanie. Dzięki komu to wszystko działa? Przecież są różni ludzie. I my gdzieś tam w środku staramy się zakładać, że ludzie są po prostu dobrzy. Dlatego trwa nasza zbiórka. Dlatego dzisiaj proszę Cię o pomoc dla Starej Maryni, która stoi tam i czeka i myślę, że doskonale wie, że ważą się jej losy. Proszę Cię też o pomoc w kupnie tych kaloszy. I obiecuję, że tych za 500 zł nie kupimy. Kupimy najtańsze, jakie znajdziemy. Potrzebne są też środki higieny osobistej dla kobiet, kurteczki dla dzieci i jakieś przybory szkolne, bo wiele rodzin potraciło wszystko, a przecież za chwilę dzieci wrócą do szkoły. Dla wielu ta wyprawka to była kwestia zbierania pieniędzy przez wiele miesięcy. I oczywiście nie są to artykuły pierwszej potrzeby, czyli zeszyty, długopisy, kredki, jakieś książki, ale kiedy już ucichnie wszystko, to do tych ludzi ten temat wróci. Potrzebne są też legowiska dla zwierząt, szczególnie tych starszych, bo jest im po prostu zimno i niewygodnie. Ręczniki, koce. Potrzebne są fundusze na weterynarza dla zwierząt, gdy starsi ludzie zgłaszają się do nas, że oni, ich zwierzęta stracili wszystko, a zwierzęta zwyczajnie potrzebują tej wizyty. Potrzebna jest karma, karma w każdej ilości, bo karma to coś, czego ludzie uciekając zwyczajnie ze sobą nie zabierali. No i na samym końcu tego wszystkiego stawiam równie ważną Marynię. I wybacz mi, że z tym wszystkim idę do Ciebie i proszę, żebyś poszedł z tym dalej do świata. Od osiemnastu lat tacy ludzie jak Ty to nasi łącznicy ze światem. To dzięki Wam każdego dnia idziemy do przodu i każdego dnia tworzymy nowe, lepsze jutro dla ludzi, dla zwierząt i dla planety. I tak naprawdę dla wszystkich tych dzieci, które za kilkadziesiąt lat to wszystko przejmą. Maryni już pewnie wtedy dawno nie będzie. Nie wiem jak nas, ale być może za kilka lat wspomnisz ten dzień, kiedy mogłeś komuś o niej opowiedzieć i to zrobiłeś i wtedy przyjedziesz do nas na Zwierzęce Forwark. Oprzesz się o płot i spojrzysz przez ramię. A ona z zapadniętymi skroniami i kręgosłupem starszy od węgla będzie tam stała i skubała siano. I pewnie nawet nie będzie wiedziała kim jesteś. Ale to chyba nieważne, prawda?
Bo Ty będziesz to wiedział. Będziesz pamiętał ten dzień.
48 godzin.
W poniedziałek w południe załadują Marynię.
Gdy to piszę, Przemek wysyła mi serię zdjęć z Lądka – pojechał z materacami do starszych kobiet, które śpią na mokrych deskach. Ludzie nie chcą opuścić swoich domów..
Fajnie, to naprawdę fajnie, że były materace. I możemy je dać.
Zerkam znowu na zdjęcie Maryni. Szczęście przeplata się z poczuciem, że ono jeszcze nie wszędzie dotarło, że może nie dla wszystkich starczy.
Klikam ostatnie słowa.
Pilnuj się. Bądź z nami w kontakcie. Dbaj o ludzi i zwierzęta wkoło i dbaj o siebie samego. Dawaj ogień, nie oddawaj wosku, bo nie będzie miał kto płonąć.
Czas do 31 października by zebrać brakujące 3400 zł na wykup i 1700 zł na transport.
Potem załadują Marynię.
Gdy to piszę, Przemek wysyła mi serię zdjęć z Lądka – pojechał z materacami do starszych kobiet, które śpią na mokrych deskach. Ludzie nie chcą opuścić swoich domów..
Fajnie, to naprawdę fajnie, że były materace. I możemy je dać.
Zerkam znowu na zdjęcie Maryni. Szczęście przeplata się z poczuciem, że ono jeszcze nie wszędzie dotarło, że może nie dla wszystkich starczy.
Klikam ostatnie słowa.
Pilnuj się. Bądź z nami w kontakcie. Dbaj o ludzi i zwierzęta wkoło i dbaj o siebie samego. Dawaj ogień, nie oddawaj wosku, bo nie będzie miał kto płonąć.
Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8
52-314 Wrocław
PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350
Dla wpłat zza granicy
Swift/Bic: BPKOPLPW
IBAN: PL15102052260000600202200350
PKO BP Odział I we Wrocławiu
ul. Wita Stwosza 33/35
50-901 Wrocław
Dla wpłat za granicy i wpłat stałych (Raiffeisen Bank):
PL36 1750 1064 0000 0000 2257 6747 (wpłaty w PLN)
PL17 1750 1064 0000 0000 2257 6798 (wpłaty w EUR)
Konto Klub Centaurusa
13 1020 5226 0000 6302 0398 3293